Sunday, August 2, 2009

Różnice...

Tak sobie prasuję w to niedzielne popołudnie, słucham Portisów i myśli same przychodzą i odchodzą. Tej jednak nie mogłem puścić.

AlienGirl, nie zgadzam się z Tobą jednak. A przez chwilę myślałem, że się zgadzam. A może nie dogadaliśmy się in the first place. Zaraz się okaże...

Przedmiotem dawnej dyskusji między nami była sensowność tokowania intelektualnego. Ty uważasz, że sensu w tym nie ma, ja uważałem, że jest. Rozmawialiśmy w takim niedopowiedzianym kontekście indywidualnym (intelektualizowanie na swoje potrzeby, indywidualne), ale z drugiej strony Ty się do mnie przypinałaś, że bezsensowne są moje próby intelektualizowania w rozmowie z Tobą. Od pewnego czasu zgadzam się w 100% że intelektualizowanie nie spełnia przynajmniej oczekiwań w nim pokładanych co samo w sobie zasadniczo kasuje jego sens. Zgadzam się.

Ale co z intelektualizowaniem wspólnym? Intepersonalnym? Co z rzeczywistością interpersonalną, społeczną?

Przecież ta rzeczywistość jest intersubiektywna, a nie tylko twoja czy moja. Czy nie uważasz, że intelektualizowanie wspólne spełnia bardzo ważną rolę definiowania pojęć? Przecież bez tego nie można ustalić co jest wspólnie uważane za "obiektywne" (do tego potrzeba co najmniej dwóch osób).

Nie można uciec od intelektualizowania wspólnego, bo to ustanawia fundament porozumienia dwójki inteligentnych ludzi :). Tak, to jest czasem nudne, czasem pozornie puste, niekiedy bardzo męczące. Ale musi być. Bo się nie porozumiesz. Chyba, że telepatycznie. Liczysz na wspólny jednoczesny wgląd w daną sprawę? Mało prawdopodobne. Liczysz na łut szczęścia, ze druga osoba będzie miała po prostu takie samo rozumienie rzeczy? Mało prawdopodobne.

Musisz wychodzić i się komunikować. Intelektualizowanie jest jedną z form komunikacji. Świat nie jest monologiczny.

No comments: