Tuesday, November 23, 2010

Crazy Diamond

Jestem najelpszy i chcę tylko najlepszych rzeczy. Chcę zeby inni widzieli jaki jestem zajebisty i zeby moja rodzina to widziała i żeby mnie wszyscy chwalili, zeby wszyscy widzieli o ile przebieglejszy jestem od wszystkich innych. Żebym ja widział że wszyscy widza, że mam same najlepsze rzeczy. A przede wszystkim że ja jestem najlepszy i że moja kobieta jest "odpowiednia" dla mnie.

Bo inaczej się wstydzę... Wstydzę i jestem sfrustrowany, że nie jestem najlepszy, ze nie mam najlepszych rzeczy i najlepszej "opdowiedniej" kobiety.

I jeszcze na dodatek to uczucie frustracji: bo przeciez tak się starałem więc jeżeli ja najlepszy ze wszystkich juz na poczatku jeszcze dodatkowo sie starał to powinno być przeciez perfekt. Anie jest. Jest tylko dobrze. A "tylko dobrze" mamy w dupie przecież....


Oto przestroga dla rodziców, jak nieświadomie mozna źle wychować dziecko.

Ja zostałem tak wychowany.

Nie mam pokory, jestem arogancki nawet w stosunku do siebie. Arogancki życiowo.

Nie doceniam tego co mam. Nie doceniam gdy ktoś mnie kocha. Chcę i chcę i chcę więcej.

Ale nie wiem po co. Nie wiem dokąd idę albo nawet od czego uciekam.

Na codzieńjest dobrze. Ale nie jest. Bo pod skórą wiem, że nie jest.

Wydaje mi sie że wiem jak powinno byc i wydaje mi się że do tego dążę.

Ale czy ja to czuję. Czasem. Częściowo. Zbyt rzadko.

Nie mam kontaktu. Tęsknię. Chcę się oprzeć. Ale nie pozwalam...


Ee, tam....

Sunday, November 7, 2010

Za 45 minut Interlagos, jedzenie z Głodnych zamówione, łazienka sprzątnięta i wizja trzech tygodni urlopu, lecą sety Carla Matthensa...

W ten klimat wchodzą mi teraz nagle dziadkowie, była żona, sny o Matce i Ciotce...

Jestem sam bo chcę, bo nie chcę kompromisu. Jestem jeszcze częściowo niedojrzały i patrzę na to z boku.

Jest prawie piąta, jest niedziela po zmianie czasu więc już ciemno. Jest ze 6 stopni, balkon otwarty, okno otwarte, świeci sie jedna lampa i chcę złapać ten moment... Zapamiętać go, bo jest ciepło, miło, silnie i niezależnie.

A z tą niezaleznościa prawda to u mnie różnie. Bardzo dużo zwalam na kobietę w zwiazku. Chcę żeby mi "mówiła" że jestem okej z nią, z moim własnym życiem, ze wszystkim. Ale neuroza...

Ale z pomocą przychodza powoli własnie dziadkowie, moja przeszłość i ja w końcu w niej odgrywający główną role, Ojciec, nawet ta nieobecna, enigmatyczna Matka.

Czerwień i pomarańcz - oto kmolory mojego spokoju i niezalezności. Kolory mojego szczęścia.

...jestem tak daleko od innych ludzi. A w kazdym razie większości. Mam pretensje, ze jestem tak dobrze wychowany, inteligentny i do tego jeszcze niedostosowany. Mieszanka dla mnie, na dzień dzisiejszy nie do przeskoczenia.

Tylko mnie taki mróz ogarnął jak sobie pomyślałem, ze to już 6 lat do czterdziestki a ja ciągle na "rozpędzie". Ciągle jeszcze próbuje naprawić swój świat żeby kiedyś potem było "dobrze". Ciągle sie jednak wciąż "przygotowuję" i nieuchwytam teraźniejszości.

I tak już chyba zostanie. Czas by było dać temu spokojnie miejsce i juz nie walczyć.

Już waracają do mnie pokojowo moje duchy. Juz na nowo, już niegorźnie. One chciały zawsze pomóc, ale ja chciałem byc od nich niezależny. bo myślałem że dawanie im miejsca osłabi mnie. Zrozumiałem, ze w ten sposób chciałem pokonać swoją immanentną naturę - naturę człowieka.

Tylko Człowieka ;).

Jest mi ciepło, dobrze ze sobą. Na teraz to wielki krok do przodu. Ciągle jednak druga osoba mocno mnie destabilizuje. Przy drugiej osobie "włączają" mi się jakieś mechanizmy. Skomplikowane bo nie umiem ich uchwycić. Włączają mi się na co dzień nie istniejące oczekiwania, ukryte żądania, ogólne jakies takie dlierium, ze jestem zagrożony, że mi źle. Nie rozumiem po co to sie we mnie odbywa. Jakbym stawał się wtedy inną, upierdliwą, nieznosną odmianą siebie...

Ale już! Jest teraz czadowo. I niech tak ma być nawet tylko dziś - to i tak już tak wiele dla mnie.