Za 45 minut Interlagos, jedzenie z Głodnych zamówione, łazienka sprzątnięta i wizja trzech tygodni urlopu, lecą sety Carla Matthensa...
W ten klimat wchodzą mi teraz nagle dziadkowie, była żona, sny o Matce i Ciotce...
Jestem sam bo chcę, bo nie chcę kompromisu. Jestem jeszcze częściowo niedojrzały i patrzę na to z boku.
Jest prawie piąta, jest niedziela po zmianie czasu więc już ciemno. Jest ze 6 stopni, balkon otwarty, okno otwarte, świeci sie jedna lampa i chcę złapać ten moment... Zapamiętać go, bo jest ciepło, miło, silnie i niezależnie.
A z tą niezaleznościa prawda to u mnie różnie. Bardzo dużo zwalam na kobietę w zwiazku. Chcę żeby mi "mówiła" że jestem okej z nią, z moim własnym życiem, ze wszystkim. Ale neuroza...
Ale z pomocą przychodza powoli własnie dziadkowie, moja przeszłość i ja w końcu w niej odgrywający główną role, Ojciec, nawet ta nieobecna, enigmatyczna Matka.
Czerwień i pomarańcz - oto kmolory mojego spokoju i niezalezności. Kolory mojego szczęścia.
...jestem tak daleko od innych ludzi. A w kazdym razie większości. Mam pretensje, ze jestem tak dobrze wychowany, inteligentny i do tego jeszcze niedostosowany. Mieszanka dla mnie, na dzień dzisiejszy nie do przeskoczenia.
Tylko mnie taki mróz ogarnął jak sobie pomyślałem, ze to już 6 lat do czterdziestki a ja ciągle na "rozpędzie". Ciągle jeszcze próbuje naprawić swój świat żeby kiedyś potem było "dobrze". Ciągle sie jednak wciąż "przygotowuję" i nieuchwytam teraźniejszości.
I tak już chyba zostanie. Czas by było dać temu spokojnie miejsce i juz nie walczyć.
Już waracają do mnie pokojowo moje duchy. Juz na nowo, już niegorźnie. One chciały zawsze pomóc, ale ja chciałem byc od nich niezależny. bo myślałem że dawanie im miejsca osłabi mnie. Zrozumiałem, ze w ten sposób chciałem pokonać swoją immanentną naturę - naturę człowieka.
Tylko Człowieka ;).
Jest mi ciepło, dobrze ze sobą. Na teraz to wielki krok do przodu. Ciągle jednak druga osoba mocno mnie destabilizuje. Przy drugiej osobie "włączają" mi się jakieś mechanizmy. Skomplikowane bo nie umiem ich uchwycić. Włączają mi się na co dzień nie istniejące oczekiwania, ukryte żądania, ogólne jakies takie dlierium, ze jestem zagrożony, że mi źle. Nie rozumiem po co to sie we mnie odbywa. Jakbym stawał się wtedy inną, upierdliwą, nieznosną odmianą siebie...
Ale już! Jest teraz czadowo. I niech tak ma być nawet tylko dziś - to i tak już tak wiele dla mnie.
No comments:
Post a Comment