Sunday, July 26, 2009

"Napiente Struktury Uamane"

Wróciłem z obozu. Dużo się zadziało z ciałem i z myśleniem.

Siedzę znowu przed komputerem nago. Znów zagubiony w czasoprzestrzeni. Nie wiem co robić z czasem gdy brak impulsu z zewnątrz, który nadaje strukturę. Próbuję ostatnio tworzyć te zewnętrzne impulsy, ale gdy ich nie ma to zostaję ja ze sobą i jest mi trudno. Cóż, nadal nie radzę sobie z czasem. Najczęściej uciekam w różne marzenia...

Tak, więcej robię, ale ponieważ dużo mniej analizuję to powstają luki w czasie, których jeszcze nie umiem inaczej wypełnić niż przez własnie myślenie.

Nad morzem poznałem kilka ciekawych osób. Obserwowałem, rozmawiałem, dostawałem feedback. Byłem szczęśliwy. Tak. Jeszcze raz dotarło do mnie że szczęście to momenty. Dodatkowo zrozumiałem, ze nieszczęście to też momenty. Na szczęście, :).

Dobrze mi szło nad morzem rozmawianie o dupie-marynie. Jednak był niesmak z tym związany, bo przecież "się nie powinno"... Nawet okazuje się że umiem się wczuć w dupę-marynę. Tylko te luki... Poznałem taką osobę, też spod znaku wodnika. Osoba ta była tak samo męcząca i nudna jak ja. Zrobiło mi się przykro. Przykro, bo przypatrując się tej podobnej do mnie osobie spostrzegłem, że... niemiłosiernie marnuję czas. Bestialsko wręcz. To zupełnie jak wycinka lasów deszczowych. Niedopuszczalne...

Ech, szukam swojego złotego środka. Szukam, ale w miarę odnajdywania pojawiają się dalsze pytania - jak zwykle. Pocieszam się wtedy, że to w sumie szukanie właśnie jest celem. No, ale jakoś tak mi dziwnie z tym...

Co powoduje, że z kimś czujemy się dobrze? Ja już nie wiem. Nie wiem, bo kiedyś bliskie kontakty z człowiekami opierałem na intelekcie - z kobietami też. Teraz niby wiem i czuje, że to nie to. No, ale co w takim razie? Że mi po prostu dobrze z kimś? A to ja mogę tak? Wolno mi tak? Kto mi odpowie na to pytanie?

Ostatnio jest tak że najpierw wiem, a potem znowu nie wiem. Męczące...

Nudzę, nudzę, nudzę... Nudzę.

Sam w tym lesie możliwości... Tylko ja mogę znaleźć ścieżkę.

Denerwuje mnie już, że jestem taki słaby. Zaczynam się na to buntować. Zaczyna mnie to obrzydzać. Zaczyna być nie moje i sztuczne. Taka poza... Żeby było łatwiej dotrwać do śmierci...

Siedzę i unikam czucia czasu. Uciekam gdzieś. Staję wręcz na głowie żeby uciekać od tu i teraz. Bo mi się nie chce tu i teraz być. Chyba chodzi o to, że jak się jest tu i teraz to się ma kontakt ze sobą...

Nic to. Wracam do taplania się w problemie nadawania czasowi struktury. Bo to mój obecnie największy problem.

Wiecie co? Ja się po prostu niemiłosienire nudzę. Nudzę się w tym życiu.

Ale wypowiadam temu wojnę!

No comments: