Spotkania doszły do końca. Skoczyły się. Wytrwałem, nie byłem tylko raz. Udało się. Nie bez wewnętrznego oporu, ale zdrowy rozsądek zwyciężył nad dzieckiem.
Dziecko już wie gdzie jest jego pokój. Dorosły, mocno zmacerowany i ściśnięty rozciąga ramiona, skromnie się rozgląda i zaczyna podpisywać dokumenty i wydawać decyzje. Z niedowierzaniem zasiada w swoim zakurzonym fotelu i wygląda prze okno na przepiękny widok ogromnej przestrzeni. Przyprawia go to o zawrót głowy, ale tylko na chwilę.
Zaczął się etap autonomii i mówienia nie. Bo jeśli nie to nie. To mówię światu: "nie to nie". Ja idę dalej... Zaczynam szukać gdzie świat i ja jesteśmy wzajemnie do siebie na tak.
Złość, gniew, przygnębienie, radość, nadzieja stały się narzędziami - normalnymi, dopuszczalnymi zjawiskami, które służą do życia.
Skończyło się stare i teraz wielu rzeczy mi nie wolno. Wiele innych rzeczy muszę, a jeszcze inne muszę jeśli chcę jeszcze jeszcze inne. Zupełnie innych rzeczy też chcę i zupełnie innych nie chcę. Całą resztę olewam.
Reszcie mówię: "na zrazie".
No comments:
Post a Comment