Wciąż myślę i czuję jak poszkodowany. Wciąż często przeżywam uczucie bycia oszukanym i złym na życie. Wciąż "to" się we mnie odgrywa. Ja nie tylko na to pozwalam, ale zdaje się chcę tego. Bo to się stało pomocne w życiu. Jak mam gorszy humor, czy też coś mi nie wyjdzie to po prostu pozwalam starym schematom się rozegrać i jest mi lepiej - wszystko jakby wskakuje na swoje miejsce. Ja jestem biedny, życie jest be, ludzie są be, nikt mnie nie rozumie, czuję się opuszczony i sam, itd. I czuję wtedy autentyczny smutek.
Jakie to niesamowite w swej konsekwencji.
Ciężko mi jest wyjść z tego zamkniętego koła. Na prawdę ciężko.
Widzę jakie mam trudności ze zwykłym wydawałoby się średnio nawet pozytywnym podejściem. Żyję w silnej huśtawce nastawień do życia. Czuję że generalnie jestem optymistą, ale jednocześnie boję się tego optymizmu, boję się częściej niż rzadko odetchnąć pełna piersią. Boję się więc zaufać, zawierzyć, zaplanować coś pozytywnego.
Smutno mi wtórnie z tego powodu. Czuję, że nie umiem, że nie wiem...
Ale dobra, bo własnie odgrywa się schemat ze jestem biedny ;).
Pozostaje tylko te wszystkie rodzące się wątpliwości olewać z góry ciepłym moczem.
No comments:
Post a Comment