Sukces.
Przeżyłem właśnie duży kryzys w związku i ani razu nie straciłem z pola widzenia mojej woli pozostania z kochaną kobietą.
Ani razu nie zaślepiła mnie złość tylko ogarniał smutek. Ale ten smutek nie demobilizował mnie, a wręcz odwrotnie.
Cieszę się. Warto było zainwestować te trzy lata :).
Także starła się kolejna warstwa wyobrażeń o stosunkach między obu płciami w związku. Chwilę znów czułem się jak osamotniony frajer, ale to już minęło. Otwór w mojej dupie powiększa się zaskakująco prawie co dzień ostatnio. Trafia tam coraz więcej rzeczy. Moja definicja siebie w świecie nieustanie ewoluuje. Moje poczucie wpływu na otaczającą mnie rzeczywistość regularnie wzrasta. Moja chęć pomagania słabszym co dzień słabnie. Chęć bycia szczęśliwym wzrasta co godzinę. Odblokowało mi się widzenie środków osiągnięcia tego szczęścia. Zaczynam intuicyjnie przeczuwać co muszę robić aby realizować siebie.
Wolność.
Saturday, March 27, 2010
Thursday, March 18, 2010
Mind of a Victim
Wciąż myślę i czuję jak poszkodowany. Wciąż często przeżywam uczucie bycia oszukanym i złym na życie. Wciąż "to" się we mnie odgrywa. Ja nie tylko na to pozwalam, ale zdaje się chcę tego. Bo to się stało pomocne w życiu. Jak mam gorszy humor, czy też coś mi nie wyjdzie to po prostu pozwalam starym schematom się rozegrać i jest mi lepiej - wszystko jakby wskakuje na swoje miejsce. Ja jestem biedny, życie jest be, ludzie są be, nikt mnie nie rozumie, czuję się opuszczony i sam, itd. I czuję wtedy autentyczny smutek.
Jakie to niesamowite w swej konsekwencji.
Ciężko mi jest wyjść z tego zamkniętego koła. Na prawdę ciężko.
Widzę jakie mam trudności ze zwykłym wydawałoby się średnio nawet pozytywnym podejściem. Żyję w silnej huśtawce nastawień do życia. Czuję że generalnie jestem optymistą, ale jednocześnie boję się tego optymizmu, boję się częściej niż rzadko odetchnąć pełna piersią. Boję się więc zaufać, zawierzyć, zaplanować coś pozytywnego.
Smutno mi wtórnie z tego powodu. Czuję, że nie umiem, że nie wiem...
Ale dobra, bo własnie odgrywa się schemat ze jestem biedny ;).
Pozostaje tylko te wszystkie rodzące się wątpliwości olewać z góry ciepłym moczem.
Jakie to niesamowite w swej konsekwencji.
Ciężko mi jest wyjść z tego zamkniętego koła. Na prawdę ciężko.
Widzę jakie mam trudności ze zwykłym wydawałoby się średnio nawet pozytywnym podejściem. Żyję w silnej huśtawce nastawień do życia. Czuję że generalnie jestem optymistą, ale jednocześnie boję się tego optymizmu, boję się częściej niż rzadko odetchnąć pełna piersią. Boję się więc zaufać, zawierzyć, zaplanować coś pozytywnego.
Smutno mi wtórnie z tego powodu. Czuję, że nie umiem, że nie wiem...
Ale dobra, bo własnie odgrywa się schemat ze jestem biedny ;).
Pozostaje tylko te wszystkie rodzące się wątpliwości olewać z góry ciepłym moczem.
Sunday, March 7, 2010
Dziwna myśl przyszła mi dziś do głowy...
...ze ja nie potrzebuję kobiety.
Zaszokowało mnie to ponieważ myśl ta wypłynęła zupełnie swobodnie z głębi mnie w trakcie niedzielnego prasowania. A jako tło dodam, ze układa mi się w życiu właśnie bardzo dobrze ostatnio, a mój związek z moja kobietą zasadniczo kwitnie.
Po chili swobodnego myślenia dotarło do mnie, ze nie o to chodzi, że ja nie potrzebuję kobiety, tylko o to, ze zaczyna do mnie docierać jaką rolę kobieta ma w życiu mężczyzny i, że ja ta role drastycznie wyolbrzymiałem dotychczas...
Myśl, że nie potrzebuje kobiety jest jakby ostatnim krzykiem młodzieńca, który oczekiwał od kobiety bycia jego matką, przyjaciółką, kochanką, opiekunką, kucharka i sprzątaczką...
I tak, zrozumiałem, że kobieta towarzysz życia, ewentualnie przyjaciel, kochanka i partner oraz żona i matka wspólnych dzieci...
Jakoś mi tak wiele rzeczy wskoczyło na miejsce od razu
Zaszokowało mnie to ponieważ myśl ta wypłynęła zupełnie swobodnie z głębi mnie w trakcie niedzielnego prasowania. A jako tło dodam, ze układa mi się w życiu właśnie bardzo dobrze ostatnio, a mój związek z moja kobietą zasadniczo kwitnie.
Po chili swobodnego myślenia dotarło do mnie, ze nie o to chodzi, że ja nie potrzebuję kobiety, tylko o to, ze zaczyna do mnie docierać jaką rolę kobieta ma w życiu mężczyzny i, że ja ta role drastycznie wyolbrzymiałem dotychczas...
Myśl, że nie potrzebuje kobiety jest jakby ostatnim krzykiem młodzieńca, który oczekiwał od kobiety bycia jego matką, przyjaciółką, kochanką, opiekunką, kucharka i sprzątaczką...
I tak, zrozumiałem, że kobieta towarzysz życia, ewentualnie przyjaciel, kochanka i partner oraz żona i matka wspólnych dzieci...
Jakoś mi tak wiele rzeczy wskoczyło na miejsce od razu
Monday, March 1, 2010
Rozdział się zamknął
Spotkania doszły do końca. Skoczyły się. Wytrwałem, nie byłem tylko raz. Udało się. Nie bez wewnętrznego oporu, ale zdrowy rozsądek zwyciężył nad dzieckiem.
Dziecko już wie gdzie jest jego pokój. Dorosły, mocno zmacerowany i ściśnięty rozciąga ramiona, skromnie się rozgląda i zaczyna podpisywać dokumenty i wydawać decyzje. Z niedowierzaniem zasiada w swoim zakurzonym fotelu i wygląda prze okno na przepiękny widok ogromnej przestrzeni. Przyprawia go to o zawrót głowy, ale tylko na chwilę.
Zaczął się etap autonomii i mówienia nie. Bo jeśli nie to nie. To mówię światu: "nie to nie". Ja idę dalej... Zaczynam szukać gdzie świat i ja jesteśmy wzajemnie do siebie na tak.
Złość, gniew, przygnębienie, radość, nadzieja stały się narzędziami - normalnymi, dopuszczalnymi zjawiskami, które służą do życia.
Skończyło się stare i teraz wielu rzeczy mi nie wolno. Wiele innych rzeczy muszę, a jeszcze inne muszę jeśli chcę jeszcze jeszcze inne. Zupełnie innych rzeczy też chcę i zupełnie innych nie chcę. Całą resztę olewam.
Reszcie mówię: "na zrazie".
Dziecko już wie gdzie jest jego pokój. Dorosły, mocno zmacerowany i ściśnięty rozciąga ramiona, skromnie się rozgląda i zaczyna podpisywać dokumenty i wydawać decyzje. Z niedowierzaniem zasiada w swoim zakurzonym fotelu i wygląda prze okno na przepiękny widok ogromnej przestrzeni. Przyprawia go to o zawrót głowy, ale tylko na chwilę.
Zaczął się etap autonomii i mówienia nie. Bo jeśli nie to nie. To mówię światu: "nie to nie". Ja idę dalej... Zaczynam szukać gdzie świat i ja jesteśmy wzajemnie do siebie na tak.
Złość, gniew, przygnębienie, radość, nadzieja stały się narzędziami - normalnymi, dopuszczalnymi zjawiskami, które służą do życia.
Skończyło się stare i teraz wielu rzeczy mi nie wolno. Wiele innych rzeczy muszę, a jeszcze inne muszę jeśli chcę jeszcze jeszcze inne. Zupełnie innych rzeczy też chcę i zupełnie innych nie chcę. Całą resztę olewam.
Reszcie mówię: "na zrazie".
Subscribe to:
Posts (Atom)