Sunday, March 29, 2009

Ona

...i potem jest tak, ze jest ona. Jest aż ona niby, ale jest tylko ona. Nie moja. Jej rodzina nie jest moją rodziną. I ja jestem na obrzeżach znowu... I wtedy widzę jeszcze ostrzej, że jestem sam. Że ona jest warunkowo. Że nie jest moja własna... Że muszę dawać; że to jest transakcja. Że to jest kontrakt... Jest ocena jej. Jest ocena jej najbliższych, a oni nie mają prawa bo ja nie jestem ich.... Ech, no ale ona jest ich i to im daje prawo. I to jest normalne.

No ale tak już jest w życiu. I co ja poradzę. Muszę zmienić założenie. Muszę się pogodzić, pożegnać. Chcę tego bo to już czas. Muszę, jeśli chce założyć swoje. A żeby założyć swoje ja muszę przestać być czyjś. Muszę przestać chcieć być czyjś, nie jej... Chcę być jej i chcę żeby ona była moja. Ale do tego muszę się uwolnić. Chcę się już uwolnić. Bo inaczej ona nigdy nie poczuje, ze ja jestem jej. Ja jej na to nie pozwolę. Nie pozwolę, bo wygodniej jest mi być ich. Ale ja już chcę być jej. Już nie chcę być ich. Ich nie ma. Już dawno ich nie ma...

To chcenie jest miłe. Cierpkie, ale miłe, bo dojrzałem żeby chcieć.

Dojrzałem żeby być mężczyzną.

Jestem już dorosły.

No comments: