Monday, April 20, 2009
Moje Omszałe Prawdy...
"... i przyszedł ten dzień, ten właśnie dzień... kiedy otworzyłem opuchnięte cierpieniem oczy i podniosłem się. Odwaliłem stosy ceglastych kłamstw, głazy lęku i pordzewiałe kawały nienawiści, odłupałem przybite na krzyż zbutwiałe deski zapomnienia i wyrzuciłem je w kąt. Drżącą ręką przekręciłem popsutą, zgrzytającą klamkę i mocno popchnąłem ciężkie, omszałe drzwi. Zza labiryntu pajęczyn tajemnic w różnym wieku – tych wiszących bezradnie i tych wciąż uparcie rozpostartych – w półmroku wczesnego jesiennego wieczoru zobaczyłem mój pokój uśpiony puchatą kołdrą kurzu. Mój... pokój dziecinny".
Saturday, April 18, 2009
Coś za Coś.
Jest mi lekko. Jest mi ciężko.
Jestem lekki. Jestem ciężki.
Widzę siebie coraz wyraźniej.
Widzę jak ja nic nie robiłem ze sobą dotychczas.
Wiedzę jak ja dalece nie znam świata. Jak nie znam człowieka.
Otwierają się przede mną nowe horyzonty. Otwiera się przede mną moje ciało, mój intelekt i postrzeganie.
No właśnie, ale nie bedę rozwijał, bo jak się o tym pisze, czy mówi to brzmi cholernie banalnie. Ale dzieje się tak bo w rzeczywistości, rzeczy, które ostatnio odkrywam są bardzo proste. Takie prawdy podstawowe, o których gdzieś wszyscy wiemy tylko nie zdajemy sobie sprawy, że to o nie właśnie chodzi. Poza tym... każdemu może chodzić o co innego ;).
Bo tak na prawdę w kontekście danych z góry prawd czy porządków czy systemów to takich nie ma. Wszystko bierze początek w nas i tu się kończy. I to jest właśnie ta lekkość i ciężar zarazem. Bo nic nie ma więc wszystko może być, ale jeśli to ja decyduje co ma być to co ja chcę żeby było? I tak można w kółko :).
Więc czego ja chcę? Czego chcesz Ty? Zastanawiałeś/aś się kiedyś czego na prawdę chcesz? Masz tyle odwagi?
I tak czas płynie, a jego wartość w moich oczach wzrasta. Więc robię coraz więcej. A jak robię coraz więcej to tego czasu jest relatywnie coraz mniej w efekcie. I tak można w kółko ;).
O co więc chodzi? Ja myślę, że chodzi o znalezienie sposobu na rzeczywistość. Tą własną rzeczywistość która trwa tyle ile nasze życie. O sposób na to, jak tej rzeczywistości użyjemy i jak ją będziemy chcieli dla siebie więc zmienić. I tak można w kółko :). I tak trzeba w kółko. Trzeba chyba znaleźć równowagę - swoją. Bez zadęcia, bez napinania się, nie szukając wzoru. Być, czuć, robić i znajdować w tym równowagę. Brzmi głupio? Banalnie? Wiem. Mnie też to tak brzmi. Ale wydaje mi się że tak po prostu jest. Nie ma znaczeń danych a priori. Nie ma systemów absolutnych. Jest nasza rzeczywistość. Ta rzeczywistość faktycznie może oferować pewne schematy, które z racji kręgu kulturowego czy bardziej wąsko subkultury (czy na poziomie mikro - kręgu rodzinnego) do których należymy może nam być łatwiej zinternalizować. Nie lękajcie się jednak ;). Te kręgi można przekraczać. Można zmieniać swój stosunek do nich. Bo można wszystko. Pytanie tylko czy mamy akurat siłę i odpowiednie wsparcie. Ale to już każdy z nas odpowie sobie indywidualnie...
Ostatnio zaczyna mi się nawet wydawać, iż nie ma granic kształtowania naszego sposobu postrzegania. Są oczywiście granice wynikające z naszej biologii, ale tak daleko iść ambicji nie musimy mieć :). Wszystko zależy od tego ile mamy siły na męczące wystawianie się na inne. Bo to jest męczące i pracochłonne. Spostrzeganie i następnie integrowanie jest żmudne. Bo umysł się broni. A ze wsparciem w takich sprawach jest z reguł ciężko.
Ostatnio w ogóle zaczyna mi się wydawać że ideały typu świat bez wojen, świat bez biedy czy głodu, świat bez wyzyskiwania, bez podziału na bogatych i biednych byłby czymś strasznym. Nie mógłby wręcz istnieć bo oznaczałoby to, jak mi się zdaje odczłowieczenie człowieka. Platon, Marks, Orwell... To fantazje bądź ideały. Ideały, które nota bene czytelniku zauważ - tworzymy sami. My ludzie je sobie najpierw wyobrażamy, a potem zaczynamy w nie wierzyć... Potem z kolei zapędzamy się w kozi róg uznawania tych wyobrażeń za wartości uniwersalne. Prężymy się i spinamy aby im sprostać. No okłamujemy się... A potem to już nawet nie pytamy po co ;). Tylko je wyznajemy, bo tak jest łatwiej.
I co z tym robić? Poznawać ludzie. Poznawać. Bo poznając nawet te rzeczy o których nam się wydaje, że wiemy, że są nie prawdziwe, a przynajmniej nie nasze poznajemy nikogo innego tylko właśnie siebie. A co mamy poznawać na tym świecie jak nie nas samych. Ludzi. Można sobie wędrować po obszarach nie związanych z ludźmi, ale tak na prawdę to robiąc to i tak gdzieś wzbogacamy świat ludzi (np. nauki ścisłe). Ja tam uważam, że światły człowiek to człowiek znający człowieka. Jego cechy. Jego możliwości i ograniczenia. Nie uważam przy tym, że nauki ścisłe są niepotrzebne, ale zostawmy je ludziom w nim zakochanym ;). Zostawmy je rzemieślnikom materii.
No tak... Chciałem krótko napisać dzisiaj, że coś tam odkrywam nowego i,że to jest ciekawe, a wyszedł mi jakiś coming out ultra-humanistyczny i to jeszcze w chaotycznym poślizgu. Cóż blog to zniesie ;).
Jestem lekki. Jestem ciężki.
Widzę siebie coraz wyraźniej.
Widzę jak ja nic nie robiłem ze sobą dotychczas.
Wiedzę jak ja dalece nie znam świata. Jak nie znam człowieka.
Otwierają się przede mną nowe horyzonty. Otwiera się przede mną moje ciało, mój intelekt i postrzeganie.
No właśnie, ale nie bedę rozwijał, bo jak się o tym pisze, czy mówi to brzmi cholernie banalnie. Ale dzieje się tak bo w rzeczywistości, rzeczy, które ostatnio odkrywam są bardzo proste. Takie prawdy podstawowe, o których gdzieś wszyscy wiemy tylko nie zdajemy sobie sprawy, że to o nie właśnie chodzi. Poza tym... każdemu może chodzić o co innego ;).
Bo tak na prawdę w kontekście danych z góry prawd czy porządków czy systemów to takich nie ma. Wszystko bierze początek w nas i tu się kończy. I to jest właśnie ta lekkość i ciężar zarazem. Bo nic nie ma więc wszystko może być, ale jeśli to ja decyduje co ma być to co ja chcę żeby było? I tak można w kółko :).
Więc czego ja chcę? Czego chcesz Ty? Zastanawiałeś/aś się kiedyś czego na prawdę chcesz? Masz tyle odwagi?
I tak czas płynie, a jego wartość w moich oczach wzrasta. Więc robię coraz więcej. A jak robię coraz więcej to tego czasu jest relatywnie coraz mniej w efekcie. I tak można w kółko ;).
O co więc chodzi? Ja myślę, że chodzi o znalezienie sposobu na rzeczywistość. Tą własną rzeczywistość która trwa tyle ile nasze życie. O sposób na to, jak tej rzeczywistości użyjemy i jak ją będziemy chcieli dla siebie więc zmienić. I tak można w kółko :). I tak trzeba w kółko. Trzeba chyba znaleźć równowagę - swoją. Bez zadęcia, bez napinania się, nie szukając wzoru. Być, czuć, robić i znajdować w tym równowagę. Brzmi głupio? Banalnie? Wiem. Mnie też to tak brzmi. Ale wydaje mi się że tak po prostu jest. Nie ma znaczeń danych a priori. Nie ma systemów absolutnych. Jest nasza rzeczywistość. Ta rzeczywistość faktycznie może oferować pewne schematy, które z racji kręgu kulturowego czy bardziej wąsko subkultury (czy na poziomie mikro - kręgu rodzinnego) do których należymy może nam być łatwiej zinternalizować. Nie lękajcie się jednak ;). Te kręgi można przekraczać. Można zmieniać swój stosunek do nich. Bo można wszystko. Pytanie tylko czy mamy akurat siłę i odpowiednie wsparcie. Ale to już każdy z nas odpowie sobie indywidualnie...
Ostatnio zaczyna mi się nawet wydawać, iż nie ma granic kształtowania naszego sposobu postrzegania. Są oczywiście granice wynikające z naszej biologii, ale tak daleko iść ambicji nie musimy mieć :). Wszystko zależy od tego ile mamy siły na męczące wystawianie się na inne. Bo to jest męczące i pracochłonne. Spostrzeganie i następnie integrowanie jest żmudne. Bo umysł się broni. A ze wsparciem w takich sprawach jest z reguł ciężko.
Ostatnio w ogóle zaczyna mi się wydawać że ideały typu świat bez wojen, świat bez biedy czy głodu, świat bez wyzyskiwania, bez podziału na bogatych i biednych byłby czymś strasznym. Nie mógłby wręcz istnieć bo oznaczałoby to, jak mi się zdaje odczłowieczenie człowieka. Platon, Marks, Orwell... To fantazje bądź ideały. Ideały, które nota bene czytelniku zauważ - tworzymy sami. My ludzie je sobie najpierw wyobrażamy, a potem zaczynamy w nie wierzyć... Potem z kolei zapędzamy się w kozi róg uznawania tych wyobrażeń za wartości uniwersalne. Prężymy się i spinamy aby im sprostać. No okłamujemy się... A potem to już nawet nie pytamy po co ;). Tylko je wyznajemy, bo tak jest łatwiej.
I co z tym robić? Poznawać ludzie. Poznawać. Bo poznając nawet te rzeczy o których nam się wydaje, że wiemy, że są nie prawdziwe, a przynajmniej nie nasze poznajemy nikogo innego tylko właśnie siebie. A co mamy poznawać na tym świecie jak nie nas samych. Ludzi. Można sobie wędrować po obszarach nie związanych z ludźmi, ale tak na prawdę to robiąc to i tak gdzieś wzbogacamy świat ludzi (np. nauki ścisłe). Ja tam uważam, że światły człowiek to człowiek znający człowieka. Jego cechy. Jego możliwości i ograniczenia. Nie uważam przy tym, że nauki ścisłe są niepotrzebne, ale zostawmy je ludziom w nim zakochanym ;). Zostawmy je rzemieślnikom materii.
No tak... Chciałem krótko napisać dzisiaj, że coś tam odkrywam nowego i,że to jest ciekawe, a wyszedł mi jakiś coming out ultra-humanistyczny i to jeszcze w chaotycznym poślizgu. Cóż blog to zniesie ;).
Monday, April 6, 2009
Po prostu Dobrze
Jejku, jejku, jak mi jest po prostu dobrze. Jestem po ciężkim dniu pracy, ale nie jestem wykończony.
Świeci słońce. W mojej głowie dzieję się wszystko powoli. Ludzie płyną powoli. Samochody płyną powoli. Kierowcy się do siebie uśmiechają. Roy Ayers gra mi do ucha. Słońce na zewnątrz, w uchu i w ciele.
Uśmiecham się do Was wszystkich.
Oj jak ja się uczę dostrzegać takie chwile, szanować je i cieszyć się nimi. Chciałbym jeszcze mieć z kim je dzielić... Ale na to potrzebuję czasu :) Jeszcze troszkę czasu.
Świeci słońce. W mojej głowie dzieję się wszystko powoli. Ludzie płyną powoli. Samochody płyną powoli. Kierowcy się do siebie uśmiechają. Roy Ayers gra mi do ucha. Słońce na zewnątrz, w uchu i w ciele.
Uśmiecham się do Was wszystkich.
Oj jak ja się uczę dostrzegać takie chwile, szanować je i cieszyć się nimi. Chciałbym jeszcze mieć z kim je dzielić... Ale na to potrzebuję czasu :) Jeszcze troszkę czasu.
Subscribe to:
Posts (Atom)