Ja to bym najchetniej wsiadł sobie w samochód i jechał, jechał i jechał... Takim dużym, bardzo komfortowym samochodem z nawigacją, fotelami w skórze, automatem, wentylowną tapicerką i wszystkimi innymi gadzetami.
Zasadniczo to właśnie robię i tak z tym, że znacznie mniejszym, mniej komfortmowym samochodem i z tylko kilkoma gadzetami...
To nie dobrze z dwóch powodów: 1./ bo przede wszystkim źle, że ciągle chcę jechać a 2./ po drugie bo jeśli już jechać to tym najwyższym modelem. A tak to sam się zawieszam pomiędzy.
I nigdy nie bedę zadowolony.
Jak to ja.
Dziś rano zauważyłem że ciągle sie boję. Tzn jakby nie ja ja tylko mały ja we mnie. Ten który bał się też wtedy gdy był mały bo nie było za bardzo komu mu powiedzieć że nie musi się bać. No i ten mały ciągle jeste mały - nie zcalił się z dużym. Chyba zapominam go przytulać ostatnio...
E tam, tak naprawdę to ja bym najchętniej zapomniał że trzeba go przytulać ;). Bo przecież jestem taki dorosły i silny. Ha, ha ,ha - błgie życzenia. Nietrafione w ogóle te życzenia bo przecie nie o to chodzi w ogóle. No ale nałożyli nam do głów że trzeba.
A nie trzeba kurwa i już!
I tak.... Będę się kręcił w kółko do póki tego nie zasymiliuję.
...Juz się nawet przyzwyczaiłem do tej myśli. Co ciekawe - nie przeraża mnie ona już jaki kiedyś. Więcej - ja tego nigdy nie zasymiluję. Ja będę żył czując ból. I ten ból będzie się do mnie uśmiechał i ja do niego będę się uśmiechał - już tak czasem robię.
Nie ma nic cieplejszego niż rozumienie siebie. Kieruję się w tamtą stronę. Ale to jeszcze długa droga.